Aktualności
Leśnicy w walce o niepodległość
Leśnicy w walce o niepodległość
Leśnicy zawsze byli blisko związani z burzliwą historią naszego kraju. Nie rzadko ich bohaterska postawa kończyła się dla nich tragicznie. Lasy i ich gospodarze byli w końcu świadkami licznych walk i innych smutnych momentów, które chciano ukryć przed wzrokiem postronnych. Chcąc ocalić ich sylwetki od zapomnienia, wracamy do tamtych przykrych dni, takich jak 16 sierpnia 1944 roku, gdy w Puszczy Noteckiej zamordowano leśniczego Antoniego Jarochowskiego.
Obława na leśniczego Jarachowskiego
Leśniczy Antoni Jarochowski, mieszkający głęboko w Puszczy Noteckiej, w leśniczówce Gospódka (Nadleśnictwo Bucharzewo, Poznańska Dyrekcja Lasów Państwowych, dzisiaj Nadleśnictwo Sieraków), wstał bardzo wcześnie, chciał bowiem jak najszybciej pojechać rowerem do pobliskiej leśniczówki Szostaki, aby się dowiedzieć, co też się działo tej nocy. Doszły do niego pogłoski o desancie wywiadowców radzieckich oraz aresztowaniach leśników i robotników leśnych. Tuż przed wyjazdem otrzymał telefon, że w jego kierunku jadą niemieccy żandarmi.
Nie chcąc narażać rodziny, nie ukrył się w lesie i postanowił poczekać. W domu przebywali jego matka, 12-letni syn Tadeusz, 17-letnia córka Aleksandra i przyjaciółka córki Maria Chwirot, która chroniła się w leśniczówce przed wywiezieniem na roboty do Niemiec. Żony szczęśliwie nie było w domu. Kiedy leśniczy wysłał dziewczynki do stodoły, by tam młynkowały zboże, na podwórko zajechali zmęczeni wielokilometrową jazdą na rowerach żandarmi z komendantem posterunku w Chrzypsku - Preussem.
Krwawa zemsta niemieckich żandarmów
Żandarmi byli wściekli, że nocna obława na spadochroniarzy nie przyniosła efektu. Szukali zemsty, ponieważ wiedzieli, że zwiadowcy próbowali nawiązać kontakt z polskimi leśnikami, o co też podejrzewali Jarachowskiego. Po krótkiej wymianie zdań żandarmi wywlekli z domu leśniczego Antoniego i z wymierzoną weń lufą karabinu poprowadzili w stronę pobliskiego lasu. Wtedy rozległ się pierwszy wystrzał.
Obserwująca to wszystko przez szpary w deskach stodoły córka Aleksandra zemdlała z przerażenia na widok krwawiącego ojca. Pierwsza kula ugodziła leśniczego w nogę. Oprawcy strzelili drugi raz, trafiając leśniczego w pierś. Mundur polskiego leśnika zalał się krwią. Kiedy konający leśniczy ostatkiem sił cicho wzywał pomocy, żandarm dobił go trzecim strzałem w głowę. Nikt nie usłyszał wołania… Tak skonał leśniczy, bohater, patriota. Osierocił córkę Aleksandrę i syna Tadeusza.
Zbrodnia niedoskonała
Po dokonaniu tej zbrodni Niemcy pospiesznie przeciągnęli ciało leśniczego na środek drogi między młodnikami i zakopali. Chcąc zamaskować miejsce pochówku, ubijali trakt kołami wozu konnego. Starali się ukryć to miejsce i zatrzeć ślady zbrodni, lecz nie wiedzieli, że z ukrycia obserwował ich jeden z robotników leśniczego, Jan Przylepa.
Rodzinę i świadków egzekucji przez cztery godziny przetrzymywano w leśniczówce, po czym niezwłocznie ich aresztowano i w upalny dzień pieszo przepędzono do oddalonego o 16 kilometrów Sierakowa. Tam osadzono ich w miejscowym areszcie, a następnego dnia, po przesłuchaniu, przewieziono do więzienia w Szamotułach.
Upamiętnienie tragicznej śmierci leśniczego
Po czterech tygodniach rodzina wróciła z aresztu do leśniczówki. Zielona trawa w miejscu zbrodni była jeszcze pokryta zaschniętą krwią leśniczego. Miejsce pochówku robotnicy leśni oznaczyli dużym płaskim kamieniem. Znali i szanowali leśniczego, wiedzieli, jak dobrym był człowiekiem, zawsze służącym pomocą każdemu w potrzebie.
Po usilnych prośbach rodziny okupanci wyrazili zgodę na ekshumację. 5 listopada 1944 roku zwłoki leśniczego Antoniego Jarochowskiego spoczęły na cmentarzu parafialnym w Sierakowie. Wszystko odbyło się w tajemnicy, pod nieobecność najbliższych. Niemcy obawiali się bowiem manifestacji polskiego społeczeństwa w Sierakowie. W ekshumacji uczestniczyli, przymuszeni do tego przez niemiecką żandarmerię, sierakowscy harcerze z Szarych Szeregów, zwolnieni wcześniej z obozu w Żabikowie.
Zamordowanie leśniczego przez żandarma Preissa nie zostało zaakceptowane przez niemieckie władze, które uznały je za samowolę.
Już po wojnie, w 1946 roku, koledzy leśnicy i kombatanci ufundowali leśniczemu Antoniemu tablicę, która do dzisiaj znajduje się na jego grobie w Sierakowie. Widnieje na niej napis: „Cześć bohaterowi. Tu spoczywa w Bogu Antoni Jarochowski, leśniczy zamordowany przez Niemców dnia 16.08.1944 w leśniczówce Gospódka”.
Miejsce egzekucji od zawsze było i jest do dzisiaj otaczane przez leśników czcią. Obecnie znajduje się tam obelisk upamiętniający zbrodnię, odsłonięty 15 sierpnia 2008 roku z udziałem najbliższej rodziny, przyjaciół oraz miejscowych leśników i kombatantów. Wędrując po Puszczy Noteckiej, z łatwością rozpoznacie to miejsce, nie tylko po obelisku z tablicą pamiątkowa, lecz także po biało-czerwonej fladze powiewającej na leśniczówce cały rok.
Zwykły leśniczy, niezwykły człowiek
Jarochowski Antoni (1898–1944) urodził się 18 grudnia 1898 roku w Kątach pod Krzywiniem (powiat kościański). Był najmłodszym z trzech braci. Zawsze wesoły, muzykalny, grał na skrzypcach i uwielbiał śpiewać ludowe piosenki. Przygrywał nawet na weselach i zabawach.
Gdy miał 17 lat, został wcielony do pruskiego wojska i wysłany na zachodni front I wojny światowej. Zatruty podczas walk gazami bojowymi, długo przebywał w szpitalu. Po odzyskaniu zdrowia jako ochotnik uczestniczył w powstaniu wielkopolskim, walcząc między innymi pod Rydzyną.
Na początku lat 20. XX wieku ukończył Państwową Szkołę dla Leśniczych w Margoninie i rozpoczął pracę w Lasach Państwowych. Pracował w Nadleśnictwach Podanin, Międzychód, a w 1925 roku został leśniczym w Leśnictwie Lichwin w Nadleśnictwie Bucharzewo.
W Puszczy Noteckiej pracował w bardzo trudnym okresie, kiedy to lasy puszczańskie trzeba było odbudowywać od podstaw po katastrofalnej gradacji sówki choinówki w latach 1922–1924. Leśniczy Antoni był wielkim miłośnikiem puszczańskich lasów i zapalonym myśliwym. Ożenił się z Gertrudą z domu Pujanek. W latach 30., podczas wykonywania czynności służbowych, został ugodzony nożem w plecy przez kłusowników na stawach rybnych w okolicach swojej leśniczówki. Mocno to odchorował.
Podczas okupacji niemieckiej w 1940 roku został karnie przeniesiony przez ówczesnego niemieckiego nadleśniczego Shillfa do leśniczówki Gospódka, oddalonej od Sierakowa o 16 kilometrów. Niemcy celowo przenieśli go tak głęboko w puszczę, ponieważ bali się wprowadzić na te tereny niemiecką administrację.
Antoni w Gospódce prowadził działalność konspiracyjną w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, był żołnierzem Armii Krajowej „Zachód”. Organizował nasłuchy radiowe, uczestniczył w budowie leśnych bunkrów, pomagał w dożywianiu ukrywających się w Puszczy Noteckiej zbiegów z obozów jenieckich. Wraz z kolegami leśnikami i robotnikami leśnymi prowadzili w lasach zakazane przez Niemców tajne świniobicia, a pozyskane w ten sposób mięso rozwozili potrzebującym mieszkańcom puszczy. Leśniczemu nie brakowało odwagi, a las, który znał jak własną kieszeń, ułatwiał skrywanie nielegalnej działalności przed okupantem.
Jako posiadacz trzymanego na strychu radia Antoni był źródłem informacji z frontów wojennych. Z nasłuchów w sierpniu 1944 roku dowiedział się, że kres III Rzeszy jest bliski, niestety – nie było mu dane go doczekać.
Zwykły leśniczy, niezwykły człowiek żył tylko 46 lat. Jego imię zostało upamiętnione na Pomniku Polskiego Państwa Podziemnego w Poznaniu oraz na tablicy umieszczonej na frontonie domu przy ulicy Zamkowej 8 w Sierakowie. Jego nazwisko figuruje również na pomniku „Poległych z Ojczyznę” w Międzychodzie. Jest jedynym żołnierzem Armii Krajowej, którego imię nadano ulicy w Sierakowie.
Cześć i chwała bohaterowi Puszczy Noteckiej.